To już 3 lata! Dziękujemy Panu, Wam za Nieustanną Adorację: „w sercu miasta, w sercu Boga”. Chcemy wam przekazać, głęboko płynące źródło charyzmatycznego początku tej nieustannej adoracji, bo nie jest tylko dla nas.
Od lat chcieliśmy więcej adoracji u nas, i adoracja nieustanna była naszym marzeniem. Ale nikt praktycznie się nie zgłaszał w odpowiedzi na nasze różne prośby do podjęcia się stałej godziny. Zrozumieliśmy, że dziś trudno jest zobowiązać się do regularności. Jedna z sióstr, która przez rok wcześniej zajmowała się adoracją mówiła o trudach, że to jak pod górkę. I powierzyła adorację Maryi. W październiku 2018 r. w naszej parafii przy ul. Zagórnej były Misje stulecia parafii…z Maryją jako przewodniczką i prowadzącym ks. Robertem Grzybowskim z Pustelni Zwiastowania na Podlasiu. Bracia, siostry i świeccy wspieraliśmy ks. Roberta i jego Szkołę Nowej Ewangelizacji w tej misji. Wszystko działo się na Zagórnej, podczas gdy u nas trwała przed ten tydzień nieustanna adoracja…
Podczas tego tygodnia Pan włożył w serca sióstr i braci ogromny smutek, że ta adoracja się skończy. I rozmawiając zorientowaliśmy się, że chcieliśmy by się nigdy nie skończyła. Jeden z braci dał takie świadectwo: „Modliłem się w kościele. W pewnej chwili pomyślałem, że ta adoracja się skończy i…coś we mnie załkało.” Jedna z sióstr dostała pod koniec tygodnia narastające w niej słowo: „Wy to się odważcie na tę adoracje, a Ja wam przyślę ludzi.” Zrozumieliśmy , że Bóg chce od nas aktu szalonej wiary. Człowiek, nawet w duszpasterstwie funkcjonuje logicznie, na zasadzie zabezpieczeń, pewności…my też w takiej logice byliśmy: najpierw ludzie, potem adoracja. A Pan chciał na odwrót – to jest Boża logika. Wzywał nas do chodzenia po wodzie. Decydującym było ostatni wieczór misji: z jednej strony przeor błogosławiący Najświętszym Sakramentem i z ogromnym smutkiem Go chowający, z drugiej po ostatniej Mszy św., podchodzą do nas 4 panie z parafii i mówią do sióstr: „To my idziemy do was na adorację. Jest, prawda?” a właśnie całą godzinę popołudniem prawie płakałyśmy, że ona się skończy i mówiłyśmy sobie: „porozmawiamy z braćmi przy najbliższej okazji i jak najszybciej zaczniemy”, a tu…Pan chciał już, od razu. Wiec posłałyśmy te panie z jedną z sióstr do brata przeora, że jeśli się zgodzi, to od razu zaczynamy…i tak zaczęliśmy od razu…
Jak prawie płakaliśmy ze smutku, tak po tym obdarowaniu prawie płakaliśmy z radości. Długo chodziliśmy wzruszeni, przejęci tym niesamowitym cudem, darem, dopasowując naszą codzienność w kościele na Łazienkowskiej do niego.
W miesiąc po tym cudzie, jeden z braci w niedzielnej homilii, nawiązując do czytań odniósł się do nieustannej adoracji u nas. Była wtedy czytana ewangelia o ubogiej wdowie, która wrzuciła dwa pieniążki, a w pierwszym czytaniu historia proroka Eliasza i ubogiej wdowy z Sarepty Sydońskiej. Mówił: „Każdy z nas ma w życiu osobistym rodzinnym czy wspólnotowym takie doświadczenia jak ta wdowa z Sarepty, totalnego zawierzenia Bogu. Bracia i siostry także: to nasza nieustanna adoracja. W każdej godzinie, jak w dzbanie mąki, może zabraknąć czuwających. Chodzi o zawierzenie Bogu.” Pan wzywa nas do wiary.