Jest środek nocy. Wokół cicho, ciemno i pusto. Nikogo poza mną nie ma. Nikogo? Przecież Ty jesteś, Boże. No tak. Próbuje się skupić. Próbuje się modlić. Oczy same się zamykają.

Czemu tu jestem, Boże? Czemu zamiast spać przychodzę tutaj, w środku nocy, do pustego, ciemnego i cichego kościoła? I trwam co tydzień, te dwie godziny miedzy drugą, a czwartą nad ranem. Często walcząc sama ze sobą, ze zmęczeniem, ze snem, z rozproszeniami.

To Tajemnica. Tajemnica Twojej Obecności.

Jestem tu, bo TY TU JESTEŚ. Trwam przy Tobie, bo Ty pozwalasz mi trwać przy Sobie.

Jedyny jasny punkcik, w wielkim ciemnym kościele. Mała, biała Hostia. Przyciąga wzrok. Jak magnes. Wzywa.

Za Samuelem mogę powtórzyć „Wołałeś mnie. Oto jestem.” (1 Sm 3, 8)

Za Chiara Lubich dodać:

„Biegnę do kościoła, bo Cię kocham i tu Cię znajduje.

Przychodzę przypadkiem, z przyzwyczajenia, albo z szacunku i tu Cię znajduje.

I za każdym razem mówisz mi jakieś słowo,

oczyszczasz jakieś uczucie,

komponując tak z różnych nut jedna jedyna pieśń,

która moje serce zna na pamięć

i która powtarza mi to jedno słowo: odwieczna miłość.

Boże, nie mogłeś wynaleźć czegoś lepszego!

To Twoje milczenie!

w którym ucisza się wrzawa naszego życia,

to życie tętniące w milczeniu, które wchłania każdą łzę

to milczenie, bardziej dźwięczne niż śpiewy aniołów

to milczenie, w którym do umysłu przemawia Słowo,

To milczenie w którym każdy głos odnajduje swój kierunek, a każda prośba przeobrażenie

Ta Twoja ukryta obecność,

Tutaj jest życie,

Tutaj jest oczekiwanie,

Tutaj nasze małe serce odpoczywa”

(fragment wiersza „Jest czymś Niepojętym”© Copyright for the Polish translation by Fundacja Mariapoli, Kraków 2001 )

To wszystko prawda. Tu w ciszy, w bezruchu tętni życie. Ty tu Jesteś i Działasz. Oczyszczasz. Uzdrawiasz. Zachwycasz. Przemieniasz powoli moje serce. Napełniasz je swoją Odwieczną Miłością. Choć nie wiem jak i na to nie zasługuje.

A ja?

Najczęściej trwam nieświadoma tego wielkiego daru, na wpół senna.

Czasem z tęsknota, wpatrując się w Ciebie, pełna wątpliwości, pytam: Panie czy to naprawdę Ty?

Czasem martwiąc się moimi małymi i większymi problemami, skupiona na sobie, wylewam swe serce przed Toba.

A czasem ze współczuciem myślę o bliźnich, tych co prosili mnie o modlitwę, jak i o tych wszystkich, co błąkają się pośród nocy niewiary, po omacku szukając Ciebie.

Ale czasem jest tez przebłysk. Chwila olśnienia. Tchnienie Ducha. Zachwyt. Tobą Boże. Nagle ogarnia mnie pewność Twojej Obecności. Wszystko inne przestaje mieć znaczenie.

Jesteś tylko Ty, Jezu. Odwieczna Miłość Ojca, która sprawiła ze „Słowo stało się ciałem i zamieszkało pośród nas”. Miłość bezgraniczna, która oddala się w nasze ręce i pozwoliła się przybić do krzyża. Ukryta Miłość, która pozostała z nami „aż do skończenia świata” w tym znaku chleba. Bóg w Trójcy Jedyny, Bóg Wszechmocny, Pan Zastępów, Stworzyciel nieba i ziemi, Mój Stworzyciel i Odkupiciel, przed którym drżą Potęgi, a Aniołowie zasłaniają twarz.

JESTES TU i TERAZ na wyciągniecie ręki i pozwalasz na Siebie patrzeć, więcej pozwalasz Siebie dotykać i spożywać podczas Eucharystii. NIEPOJĘTE.

Ilekroć tylko sobie to uświadomię trwam pełna zachwytu i bojaźni wpatrzona w Hostię i za św. Teresa z Lisieux szepczę: „Pomimo mojej skrajnej małości śmiem wpatrywać się w Boskie Słońce”. I milknę.

Bo jakie słowa oddadzą to, co jest w moim sercu? W sercu, które drży. W którym wybrzmiewa uwielbienie, radość, tęsknota i pragnienie. Pragnienie, by odpowiedzieć na Twoją Miłość. Kochać tak jak Ty, kochasz Panie. Darem z Siebie. „Oddać Tobie Wszystko, Oddać siebie”.

W moim sercu jest taka mieszanka: radości ze spotkania Pragnień i jednocześnie tęsknoty oczekiwania. Oczekiwania na spotkanie z Tobą „twarzą w twarz” w wieczności. Takiego „już” i „jeszcze nie”. Bo tu na ziemi jesteśmy wciąż wędrowcami.

Ta chwila adoracji to przystanek na tej drodze ku Tobie. Przedsmak nieba i obietnica rzeczy niewidzialnych. Ta chwila adoracji jest jak adwent – czas radości, że Jesteś pośród nas i oczekiwania na Twój chwalebny powrót.

Maranatha! Przyjdź Panie Jezu!

Skrzypnęły drzwi. Jakiś kolejny zbłąkany wędrowiec, wśród nocy wchodzi, pada na twarz przed Tobą wylewając swe serce.

A Ty się uśmiechasz i już tulisz Go w swoich ramionach.

Czuwająca nocą